Marta Rosenblatt

Dobra wiadomość: Ryan Murphy odrobił lekcję i "Glee" znów przypominało serial komediowy, który pokochaliśmy.

Ponad miesiąc przyszło nam czekać na nowy odcinek "Glee". Czy było warto? Moja odpowiedź brzmi – nie.

Za tydzień wraca "Glee", serial, który ostatnio nie jest w najlepszej formie. Oto 10 pomysłów, które mogłyby pomóc w naprawieniu tego, co zepsuli Murphy i spółka.

Po tak długiej przerwie fani kłamczuch mieli prawo oczekiwać czegoś ekstra, niestety, odcinek "She's Better Now" był najzwyczajniej w świecie słaby.

Oczywiście "prawie" robi wielką różnicę.

"Glee" nie miało ostatnio dobrej passy. Czy sięgniecie po jeden z najpopularniejszych musicali w historii pomogło uratować słaby 4. sezon?

I stał się cud. Powstał odcinek bez Rachel. Całkiem niezły zresztą.

Choć "The Break-Up" wpisało się w ogólną tendencje słabej 4. serii, spełniło swoje zadanie - wszyscy fani seriali wylali morze łez. Czy jednak, aby scenarzyści nie przesadzili?

Scenarzyści "New Girl" to zaklinacze czasu. Dwadzieścia minut serialu potrafią zamienić w najnudniejszą godzinę twojego życia.

Miejmy nadzieję, że to ostatni sezon "Chirurgów". Bo jak tak dalej pójdzie Shondzie Rhimes zabraknie postaci do uśmiercania. Spoilery.

Hurra! Ryan Murphy przypomniał sobie, że "Glee" to serial komediowy.

Dawno, dawno temu, kiedy muzyka pop zawierała melodię, Shania Twain śpiewała: "That don't impress me much". I właśnie te słowa są idealnym podsumowaniem "The New Rachel".

Wydawać by się mogło, że po serialach Showtime'a, takich jak "Queer as Folk" czy "The L Word" nowe dziecko Ryana Murphy'ego nie wzbudzi kontrowersji. A jednak.

Finał "Pretty Little" Liars" zatytułowany "The Lady Killer" jest chyba najlepszy w historii serialu. I zamiast kolejnych pytań dostaliśmy odpowiedzi. Uwaga na spoilery!

To nie był najlepszy sezon "Glee", ale niewątpliwie swoje momenty miał - zwłaszcza muzyczne. Oto 15 występów, które podobały mi się w 3. serii "Glee" zdecydowanie najbardziej.

Jaka była 3. seria "Glee"? Przede wszystkim strasznie nierówna. Świetne odcinki przeplatały się z takimi, których ocena szkolna oscylowałaby wokół dwói z minusem.

"The Big C", nietypowy serial o walce z rakiem, w 3. sezonie wciąż prezentuje przyzwoity poziom. Szkoda tylko, że czarnego humoru coraz mniej. Spoilery.

A może po prostu udajmy, że ostatniego odcinka nie było i uznajmy, że finałowym odcinkiem było "Nationals"? Tak by było lepiej. Lepiej dla scenarzystów, fanów i aktorów. A może scenarzyści nie chcieli zawyżać średniej 3. sezonu i specjalnie stworzyli takiego potworka.