Miesiąc cudownych niespodzianek, mocnych debiutów i rewelacyjnych powrotów. Podsumowujemy serialowy marzec – na naszej liście znalazły się m.in. "After Life", "The Act", "The OA" czy "Fleabag".
10. Jane the Virgin (powrót na listę)
Nagroda za zmartwychwstanie, jakiego jeszcze w serialach nie było. A dokładniej – za emocje, które mu towarzyszyły. Przed problemem, co zrobić, kiedy twój mąż wraca z martwych, a ty masz już innego, stanęło wiele telewizyjnych bohaterek. Najczęściej w takim momencie, kiedy z serialu już za wiele nie dało się wycisnąć. "Jane the Virgin" to zdecydowanie nie jest taki przypadek.
Najbardziej urocza parodia telenoweli i telenowela w jednym błyskotliwie podsumowała absurd całej sytuacji i wycisnęła z niej tyle emocji, ile tylko się dało. Nakręcony na jednym ujęciu siedmiominutowy monolog, w którym Jane (niesamowita Gina Rodriguez) na zmianę płacze, śmieje się i załamuje ręce nad absurdem własnego życia, to prawdopodobnie najlepsza scena w całym serialu.
Z jednej strony mieliśmy tysiąc emocji, z drugiej kompletny odlot, camp i mnóstwo metakomentarza. To było dziwne, zabawne, wzruszające i przy całej nietypowości sytuacji – szczere. Jane wyrzuciła wszystko, co jej leżało na sercu, zadała pytania, które my zadajemy, oglądając podobne pomysły na ekranie, i było w tym tyle energii i autentyczności, że trudno było nie przeżywać całej sytuacji razem z nią.
Niesamowite, że serial, który zapowiadał się w najlepszym razie na fajną ciekawostkę, przetrwał pięć sezonów i w swojej finałowej odsłonie wciąż jest w tak świetnej formie. [Marta Wawrzyn]