Nie macie co oglądać w wakacje? Polecamy najlepsze seriale, które zadebiutowały w minionym sezonie i do tej pory miały kilka albo kilkanaście odcinków. Niektóre zakończyły się po jednej serii, inne dostaną kontynuację.
After Life
Wyliczankę zaczynamy od najnowszego dzieła Ricky'ego Gervaisa, jednego z najbardziej charakterystycznych współczesnych komików i speca od przekraczania granic. "After Life", które składa się do tej pory z sześciu półgodzinnych odcinków (i będzie mieć 2. sezon), to połączenie nietypowe, bo Gervais, pozostając bezkompromisowym żartownisiem, jednocześnie przeżywa na ekranie żałobę.
Możecie się więc spodziewać specyficznego miksu nostalgii i cynizmu, brutalnej szczerości i totalnego smutku, podszytych wisielczym humorem zwierzeń o myślach samobójczych i rzucanych mimochodem żarcików z tego wszystkiego, z czego żartować nie wypada, od Boga zaczynając, a na pedofilii kończąc. I to działa to, bo bohater Gervaisa, małomiasteczkowy dziennikarz o imieniu Tony, którego żona zmarła na raka, pozostaje w tym wszystkim autentyczny i bardzo ludzki.
To facet, który dosłownie nie jest w stanie tygodniami wyjść z łóżka, a jedyne, co go trzyma przy życiu, to myśl o tym, że ktoś musi opiekować się psem. Oglądamy, jak pogrążając się w rozpaczy, staje się nieznośnym gburem, co z kolei łamie serca jego współpracownikom i znajomym, uważającym go wcześniej za najsympatyczniejszego człowieka na świecie. Widzimy, ile go kosztuje odbicie się od totalnego dna i jak powolne jest powracanie do jako takiej normalności.
To serial, który w nieoczywisty sposób łącząc całkowicie poważną opowieść o żałobie z czarnym humorem i niegrzecznymi żarcikami à la Gervais, chwyta za serce i nie puszcza. Nie spodoba się chyba tylko tym, którzy stylu brytyjskiego komika naprawdę nie znoszą. Ale nawet wam radzę, żebyście dali "After Life" szansę. Możecie się nieźle zdziwić. [Marta Wawrzyn]