Ta gwiazda "Gry o tron" broni kontrowersyjnego zakończenia serialu. Ale wciąż ma jedno zastrzeżenie
Karol Urbański
27 września 2024, 14:43
"Gra o tron" (Fot. HBO)
Po pięciu latach od finału "Gry o tron" widzowie wciąż mają w pamięci najbardziej rozczarowujące zakończenie w historii współczesnej telewizji. Gwiazda serialu uważa, że hejt, który spłynął na serial, jest niezasłużony.
Po pięciu latach od finału "Gry o tron" widzowie wciąż mają w pamięci najbardziej rozczarowujące zakończenie w historii współczesnej telewizji. Gwiazda serialu uważa, że hejt, który spłynął na serial, jest niezasłużony.
Kristian Nairn, czyli ekranowy Hodor z serialu "Gra o tron", znów staje w obronie. Odtwórca postaci uwielbianej przez fanów stanął murem za kontrowersyjnym finałem hitu HBO, który w opinii zdecydowanej większości widzów okazał się jednym z najgorszych zakończeń w historii telewizji. Co takiego aktor mówi o zwieńczeniu serialu?
Gra o tron – ekranowy Hodor broni zakończenia serialu
Nairn udzielił ostatnio wywiadu serwisowi Screen Rant, gdzie odniósł się do niesławnego finału "Gry o tron". Aktor stanął w obronie zakończenia serialu, twierdząc, że jego zdaniem, hejt wylany w stronę tytułu, był niezasłużony.
— [Finał] nie jest idealny. Ale też pamiętajmy – nie jestem scenarzystą, podobnie jak 99,99% ludzi. Są tacy, którzy myślą, że nimi są, ale ja wiem, że nie jestem. Więc [reakcja] naprawdę mnie rozczarowała. Oczywiście nie czuję się za to odpowiedzialny, bo moja postać już dawno wtedy nie żyła. Ale rozczarowało mnie to, ponieważ serial był tak wysoko ceniony, a nie sądzę, by na to zasłużył. Nie sądzę, by istniał sposób, w jaki mogliby go zakończyć, tak by ludzie byli zadowoleni. Nigdy nie było serialu w historii telewizji – może [z wyjątkiem] "Breaking Bad" – gdzie ludzie byli tak zaangażowani w postacie i myślę, że każdy miał swoją własną fantazję na temat tego, co stanie się na końcu z Daenerys, a każde odstępstwo od tego, zwłaszcza tak ekstremalne, ich wkurzy.
Ekranowy Hodor odnosi się oczywiście do niespodziewanego przejścia Daenerys (Emilia Clarke) na stronę zła. Podczas gdy wielu widzów uważa, że absolutnie nic nie wskazywało na taki rozwój wydarzeń, Nairn jest zdania, że sugestie mimo wszystko znalazły się we wcześniejszych odcinkach. Jedynym zarzutem, jaki aktor ma do ostatniego sezonu, jest to, że odcinki nie powinny być takie długie. Zamiast tego powinno być ich więcej.
— Mówi się, że Daenerys tak szybko postąpiła wbrew swej naturze, ale nie rozumiem, jak można było tego nie zauważyć przez cały serial. Cały czas czekałem, aż to się stanie. Były tam znaki. W którymś momencie powiedziała, że jak tylko Drogon będzie wystarczająco duży, spali Królewską Przystań. I co się stało? Zrobiła dokładnie to, co powiedziała. Jedyny zarzut, jaki mam, i nie jest to tak naprawdę zarzut, bo rozumiem kwestie budżetowe, ale po prostu chciałbym, żeby ten sezon był dłuższy.
Nie sądzę, żeby te dłuższe odcinki się sprawdziły. Myślę, że lepiej byłoby mieć więcej odcinków. To trochę jak z Michaelem Bayem, tak to sobie tłumaczę. W ostatnim sezonie było trochę posypki w stylu Michaela Baya z eksplozjami i mnóstwem smoków. Dali nam trochę tego, co sprawiło, że poczuliśmy na nie głód, a potem nagle powiedzieli "oto obiad, ale może nie być tak apetyczny, jak myślałeś". Czasami myśl o obiedzie jest lepsza niż sam obiad – podsumował aktor.
W tej samej rozmowie Nairn pokusił się też o analogię między "Grą o tron" a emitowanym obecnie "Rodem smoka". Aktor zauważył, że większość widzów niecierpliwie wyczekuje walk smoków, podczas gdy on "wcale by się na to nie nastawiał". Czyżby jego zdaniem obietnica epickiej ekranowej wojny nie została spełniona?
Warto przypomnieć, że zakończony obecnie 2. sezon "Rodu smoka" bynajmniej nie jest jedynym spin-offem "Gry o tron", który ma w zanadrzu HBO. Na 2025 rok szykowana jest premiera serialu "A Knight of the Seven Kingdoms", który będzie adaptacją serii opowiadań "Opowieści z Siedmiu Królestw" (oryg. "Tales of Dunk and Egg"). Oprócz tego obecnie powstaje scenariusz do prequela o podboju Aegona Zdobywcy.