Top 10 najlepszych seriali maja. "The Last of Us", "Eternauta", "Studio", "Syreny" i inne hity miesiąca
Redakcja
8 czerwca 2025, 10:01
Które seriale z maja warto nadrobić? W naszym top 10 najlepszych seriali są takie tytuły, jak "The Last of Us", "Eternauta", "Syrey", "Andor", "Studio" czy "Hacks".
Które seriale z maja warto nadrobić? W naszym top 10 najlepszych seriali są takie tytuły, jak "The Last of Us", "Eternauta", "Syrey", "Andor", "Studio" czy "Hacks".
10. Dept. Q (nowość na liście)
Serial na podstawie popularnych skandynawskich kryminałów wylądował na końcu naszej majowej listy rzutem na taśmę, ale w pełni zasłużenie. Na potrzeby netfliksowej adaptacji akcja "Dept. Q" została przeniesiona z Danii do Szkocji, a w roli Carla Morcka – detektywa o wyjątkowo trudnym charakterze – obsadzono Matthew Goode'a. Ta nieoczywista decyzja castingowa okazała się pierwszą z szeregu równie udanych i niewątpliwie przyczyniła się do sukcesu produkcji, która skutecznie połączyła gatunkowe schematy z wątkami osobistymi i doprawiła wszystko solidną porcją farsy. Wyraziste postaci, świetne dialogi, trzymający w napięciu scenariusz – naprawdę dużo rzeczy się tu zgadza i chyba nie tylko my mamy nadzieję na to, że ekipa z Departamentu Q policji w Edynburgu zostanie z nami na dłużej. [MP]
9. Duster (nowość na liście)
Wycieczka do Arizony lat 70. w towarzystwie Josha Hollowaya i jego muscle cara? Nie trzeba nas na to w ogóle namawiać, więc nieważne, czym byłby "Duster", i tak już na wstępie miał dużego plusa. Ale spokojnie, to nie tak, że serial J.J. Abramsa i LaToyi Morgan znalazł się w zestawieniu na wyrost. Wręcz przeciwnie, co potwierdziły pierwsze odcinki, w których akcja od razu ruszyła z kopyta, a potem twórcy wciskali gaz do dechy coraz mocniej. Historia pracującego dla przestępczego syndykatu kierowcy i młodej agentki FBI to czysty fun napędzany benzyną, którego szybkie tempo i zwariowane pomysły sprawiają, że a widz zapomina o rzeczywistości, zatapiając się w świecie rodem ze starych akcyjniaków. Już teraz zabawa jest przednia, a zapewniamy was, że to dopiero początek. [MP]
8. Eternauta (nowość na liście)
Argentyński serial science fiction "Eternauta" ukazał się co prawda 30 kwietnia, ale zdecydowaliśmy się go ująć w naszym majowym top 10, ponieważ Netflix nie dał nam szansy obejrzenia go w kwietniu. Nie było żadnej promocji, o screenerach dla dziennikarzy nie wspominając. Wielka szkoda, że streamer tak potraktował jedną z najciekawszych swoich propozycji w tym roku. Na szczęście Hideo Kojima czuwał.
Do peanów dołączamy i my – postapokaliptyczny serial oparty na kultowym komiksie Héctora Germána Oesterhelda i Francisco Solano Lópeza warto zobaczyć ze względu na to, jak pokazuje narodziny wojskowej junty, autorytaryzm i opresyjne mechanizmy rządów. A wszystko zaczyna się od opadu śniegu pewnej letniej nocy w Buenos Aires. Tajemnicze zjawisko atmosferyczne okazuje się zabójcze, a potem przeradza się w coś innego i w coś jeszcze innego. Skromnie nakręcone sci-fi okazuje się wielką metaforą – tak samo aktualną dziś, jak w latach 50. poprzedniego wieku, kiedy powstawał komiks. Przerażająca historia jego autora to również powód, by zapoznać się z adaptacją. [MW]
7. Pamiętniki Mordbota (nowość na liście)
Pierwszy miesiąc serialowej adaptacji książek Marthy Wells to przede wszystkim poznawanie bohaterów, na czele z tytułowym samoświadomym robotem, mającym urocze oblicze Alexandera Skarsgårda. Równocześnie z jego perspektywy przyglądamy się też ludziom, którzy zdaniem Mordbota nie zawsze warci są opieki, jaką mechaniczny ochroniarz nad nimi roztacza, a na dodatek wciąż oczekują kontaktu wzrokowego. Mają jednak i parę zaskakujących zalet. Krwiożercze potwory, zbuntowane maszyny, niebezpieczeństwo na każdym kroku, ale też pytanie o moralność, wspólnotę i przywództwo – to wszystko w krótkich dawkach i z bonusem w postaci oglądanych przez bohatera seriali. W majowe odcinkach "Pamiętniki Mordbota" zdecydowanie zachęciły nas, żeby zobaczyć, co będzie dalej. [KC]
6. Syreny (nowość na liście)
Molly Smith Metzler, którą pamiętamy jako twórczynię głośniej "Sprzątaczki", wróciła z nowym tytułem, znów stawiając na klasowe kontrasty. Jednak "Syreny", wbrew temu, co może się wydawać na początku seansu, to nie tylko pocieszenie dla tęskniącym za "Białym Lotosem". Trzy mocne kobiece portrety: Michaela (Julianne Moore) prowadząca z mężem (Kevin Bacon) wystawne życie, pracująca dla niej Simone (Milly Alcock) i próbująca ją wyrwać z tego zachłyśnięcia bogactwem siostra, Devon (Meghann Fahy), sama mająca niejeden problem – już to wystarczyłoby, żeby produkcja trafiła do majowego rankingu. A przecież "Syreny" to też zaskakujące zwroty akcji, które trudno przewidzieć nawet, jeśli ma się poczucie, że tyle satyr na bogatych i dramatów z wyższych sfer już się widziało. [KC]
5. Próba generalna (utrzymana pozycja)
Prawdopodobnie najbardziej polaryzujący naszą redakcję serial obronił pozycję na liście. "Próba generalna" to gatunkowy i etyczny eksperyment, który budzi skrajnie emocje, a majowe odcinki potwierdziły tę cechę produkcji Nathana Fieldera – od mogących przyśnić się po nocach scenach z rzekomym niemowlakiem i jego "matką", przez trenowanie pewnego nieśmiałego pilota w randkowaniu i symulację wystąpień przed Kongresem, po absolutnie zaskakujący, nawet jak na ten serial, finał związany z pewnym, oczywiście według twórcy absolutnie niezbędnym dla sprawdzenia hipotez, pasażerskim lotem. Można mieć tu różne wątpliwości – ale chyba nikt nie wątpi, że to rzeczy całkiem osobna na tle całego medium. [KC]
4. Andor (utrzymana pozycja)
Druga połowa sezonu to "Andor" w najwyższej możliwej formie i szereg odcinków, które oglądało się z zapartym tchem. Dramatyczne wydarzenia na Ghorman pokazały dobitniej, niż kiedykolwiek wcześniej, jak tragiczne są skutki działań okrutnego reżimu, a bezduszność imperialnej propagandy wybrzmiała tym mocniej, że dotknęła nawet tych ściśle w nią zaangażowanych. Dodajmy do tego przemówienie Mothmy (Genevieve O'Reilly), bolesną decyzję Bix (Adria Arjona), poświęcenie Luthena (Stellan Skarsgård) i trzymającą za gardło historię Kleyi (Elizabeth Dulau), a okaże się, że sam Cassian (Diego Luna) często stanowił tu tylko tło dla innych postaci. To jednak tylko ostateczny dowód, że "Gwiezdne wojny" nigdy dotąd nie były równie silne fabularnie, a przy tym tak znaczące i stanowcze w swoim przekazie. [MP]
3. The Last of Us (spadek z 1. miejsca)
2. sezon "The Last of Us" skończył się w taki sposób, że musimy przyznać trochę racji tym fatalnie oceniającym go widzom, którzy skupili złość na tanim cliffhangerze. W przypadku pozostałych krytykę (nieraz irracjonalną) zrozumieć już znacznie trudniej, bo hit HBO w wielu kwestiach co najmniej utrzymał poziom względem poprzedniej serii i to pomimo tego, jak mocno musiał się przy tym zmienić. Owszem, można kwestionować choćby wybory twórców dotyczące konstrukcji fabuły, ale nie da się dyskutować z faktami. A te są takie, że "The Last of Us" to wciąż blockbuster najwyższej klasy, świetna historia i hurtowy dostarczyciel momentów, które będziemy długo wspominać – zarówno tych mocniejszych, jak i znacznie bardziej rozczulających. Szkoda tylko, że na ciąg dalszy będziemy długo czekać. [MP]
2. Hacks (utrzymana pozycja)
Ten sezon mógł chwilami budzić zniecierpliwienie, ostatecznie jednak twórcy "Hacks" udowodnili, że przeciągające się spory Deborah (Jean Smart) i Avy (Hannah Einbinder) wokół ich relacji i kształtu nocnego programu miały sens. Dzięki temu aż tak wzruszał przełom w "Mrs. Table", a potem drastyczne decyzje z przedostatniego odcinka. I chociaż inne majowe przygody w trudnej branży i nieraz trudniejszym życiu prywatnym nie mogły osiągnąć aż takiego poziomu, wszystko tu było przemyślane i służyło dalszemu rozwojowi skomplikowanych postaci. Finał, jak zwykle, wszystko pozmieniał, ale gdy wydawało się, że zrobi to po staremu (choć w nowej, bo azjatyckiej scenerii), znów okazało się, że są tu pomysły na jeszcze inny rozdział historii – który na szczęście nastąpi, bo już zamówiono 5. sezon "Hacks". [KC]
1. Studio (awans z 3. miejsca)
Zwycięzcy rankingu należy się przemowa, więc pozwólcie, że zacznę od podziękowań: "Thank you, Sal Saperstein!". Bo nie ma wątpliwości, że bez fantastycznego odcinka, w którym powracający gag wygłaszany przez kolejnych zdobywców Złotych Globów był tylko jedną z miliona atrakcji, "Studio" nie wylądowałoby na szczycie naszego zestawienia. Gościnny udział Teda Sarandosa i innych wielkich nazwisk pokazujących ogromny dystans do samych siebie to coś, do czego już tu przywykliśmy, ale tym razem skala absurdu przebiła wszystko, co Seth Rogen z ekipą zrobili wcześniej. W porównaniu do tego, finałowy zły trip z Bryanem Cranstonem w odlotowej wersji wypadł już trochę zwyczajniej, ale wciąż zgadzamy się z Mattem Remickiem, że struktura działa na 100% i z wielką chęcią do niej wrócimy. [MP]