"Outlander: Krew z krwi" – te sceny ciężko oglądać, a aktor był nimi zachwycony. "Zawsze to uwielbiałem"
Jacek Werner
16 września 2025, 13:01
Bywa, że sceny, o których widownia chciałaby zapomnieć, dla aktorów okazują się najlepszym wspomnieniem z planu. Okazuje się, że było tak w przypadku tych chwil serialu "Outlander: Krew z krwi".
Bywa, że sceny, o których widownia chciałaby zapomnieć, dla aktorów okazują się najlepszym wspomnieniem z planu. Okazuje się, że było tak w przypadku tych chwil serialu "Outlander: Krew z krwi".
6. odcinek serialu "Outlander: Krew z krwi" pokazał nam upiorne chwile dla Julii (Hermione Corfield) i Henry'ego (Jeremy Irvine). Aktorka zdradziła już, jak szykowała się do strasznych scen, a ekranowy Henry Beauchamp nie kryje, że był zachwycony wojennym koszmarem, który oglądamy na przestrzeni całego sezonu.
Outlander: Krew z krwi – Henry i koszmarne sceny z wojny
Na efekty PTSD i urojenia strasznie się patrzy, ale… wojenne sceny w okopach, z błotem i ciągłym krzyczeniem, gra się naprawdę dobrze – przynajmniej Jeremy'emu Irvine'owi. W rozmowie z TVLine gwiazdor zdradził, że to rozsiane po całym sezonie prequela "Outlandera" wojenne flashbacki Henry'ego przypomniały mu o zamiłowaniu do aktorstwa, które kiełkowało w nim za młodu.
— Wiesz co? Było fajnie. Zawsze uwielbiałem robić takie rzeczy, bo jako dzieciak, będąc małym chłopcem, spędzasz mnóstwo czasu biegając po podwórku z zabawkową bronią, udając, że się jest na wojnie – a teraz mi za to płacą. (śmiech) To świetna zabawa. Byłem już w kilku filmach wojennych. Pojawiłem się w "Czasie wojny", a ten [serial]… wiem że wyglądało jak coś ogromnego. Scenografia wyglądała dokłanie tak, jak na planie filmu za 100 mln dolarów. To właśnie przez tę skalę pierwszy raz pomyślałem sobie: o Jezu, to jest wielka produkcja.
Właśnie w kontekście warunków produkcyjnych Irvine dodał, że "Outlander: Krew z krwi" różni się od wielu współczesnych sobie planów zdjęciowych.
— Nie gram od bardzo dawna, ale robię to wystarczająco długo, by doceniać takie rzeczy, gdy nadarza się okazja. Niejednokrotnie w tej pracy jest tak, że stoisz po prostu na tle green screena przez cały czas. W tym przypadku – wszystko rzeczywiście tam było. Zmienili kamieniołom w bitwę pod Passchendaele. Mieliśmy całe setki statystów. Mieliśmy eksplozje, z lewej, z prawej, pośrodku, karabiny maszynowe. Ależ to był ubaw.
Dodajmy, że choć Irvine bawił się koncertowo, Henry przeżywa czystą rozpacz – mające swoje źródło w PTSD halucynacje z 6. odcinka doprowadziły go do pomyłki, która będzie go słono kosztowała.
Dodajmy, że 6. odcinek zaskoczył fanów o tyle, że jeszcze w poprzednim tygodniu otrzymaliśmy jedne z najbardziej romantycznych scen w całym serialu (choć – żeby nie było – rozpaczy też nie zabrakło). Ile odcinków jeszcze przed nami? Zerknijcie na rozpiskę całego sezonu: Outlander: Krew z krwi – kiedy odcinki.