Obsada serialu "Scheda" zachwyca się zdjęciami nad polskim morzem. "Spodziewam się kluczy do miasta"
Nikodem Pankowiak
27 września 2025, 13:31
Jak wygląda kręcenie serialu nad Bałtykiem? Obsada "Schedy" od HBO Max dzieli się ciekawostkami z planu i mówi, co było najtrudniejsze w pracy nad Morzem Bałtyckim. Poznajcie kulisy produkcji.
Jak wygląda kręcenie serialu nad Bałtykiem? Obsada "Schedy" od HBO Max dzieli się ciekawostkami z planu i mówi, co było najtrudniejsze w pracy nad Morzem Bałtyckim. Poznajcie kulisy produkcji.
"Scheda" to polski serial HBO Max, stworzony przez reżyserkę Annę Kazejak ("Szadź") i scenarzystę Bartosza Janiszewskiego ("Wataha"). Produkcja zabiera nas na Hel, gdzie poznajemy trójkę rodzeństwa, Pawła (Grzegorz Damięcki), Hankę (Magdalena Popławska) i Macieja (Bartosz Gelner), którzy zostają uwikłani w kryminalną zagadkę, w której główną rolę odgrywają tajemnice ich rodziny. Ale "Scheda" to nie tylko rodzinna intryga, ale także wspaniałe nadmorskie widoki. I to właśnie m.in. o pracy nad Bałtykiem redakcja Serialowej miała okazję porozmawiać z ekipą serialu.
Scheda – jak kręcono serial HBO Max nad morzem?
Cała obsada "Schedy" z entuzjazmem opowiadała o kręceniu serialu nad morzem. Grzegorz Damięcki, dla którego nie była to pierwsza praca nad Bałtykiem, przyznaje, że zawsze czerpie inspirację z tego miejsca.
— To nie jest pierwsza praca nadmorska, którą wykonałem z Anią Kazejak, wcześniej był "Fucking Bornholm", który zrobiliśmy wspólnie. I Bałtyk wpływa na mnie bardzo mobilizująco. To znaczy, on mobilizuje moją koncentrację, moją jakąś energię twórczą, ponieważ jest w każdej swojej odsłonie bardzo inspirujący, malowniczy, tajemniczy. (…) Bałtyk jest pełen zagadek i pełen bardzo ciekawych ludzi, których losy są bardzo zawiłe, dlatego że Bałtyk jest pełen ludzi, którzy przyjechali absolutnie zewsząd, tak jak Bieszczady są pełne ludzi, którzy są zewsząd.
Czy jednak sceny na morzu, które widzimy w serialu, faktycznie były tam kręcone? Jeśli ktoś zastanawiał się, czy przypadkiem nie mamy tutaj do czynienia z magią telewizji, wypowiedź Magdaleny Popławskiej powinna rozwiać wszelkie wątpliwości.
— W zasadzie wszystko było kręcone na morzu, nie mieliśmy studyjnych zdjęć. Mieliśmy tam gotowe warunki, trudne bardzo. Wiadomo, morze jest osobnym wtedy bohaterem, a nawet reżyserem, bo rozdaje karty, ale to jest wtedy najciekawsze, bo jesteśmy wystawieni na współpracę z tym żywiołem.
Bartosz Gelner, prywatnie fan windsurfingu, wspomina scenę, w której jego bohater wraz z córką (Michalina Brzuska) żegluje na otwartym morzu – i przyznaje, że była ona dla niego wspaniałym doświadczeniem aktorskim, a to, co widzowie mogli zobaczyć na ekranie, wcale nie różni się bardzo od tego, jak wyglądało to na planie.
— Nigdy nie żeglowałem i to była też superprzyjemność móc tą zabytkową łódką na pełnych żaglach pożeglować po Bałtyku, bo nigdy, również na windsurfingu nie odważyłem się pływać na pełnym morzu. (…) I to są takie momenty, które są najpiękniejsze chyba w ogóle w życiu, w aktorskich sytuacjach, czyli chociażby pływanie żaglówką po Bałtyku. (…) Kapitan tylko wszedł pod pokład, żeby go nie było widać i na tych wszystkich ujęciach, takich, które kręciliśmy z drona albo z motorówki obok, rzeczywiście żeglowaliśmy razem z Michaliną Brzuską tą łódką i to nasz ster prowadził łódkę.
Aktor, który wcześniej grał m.in. w "Zatoce szpiegów", przyznał, że uwielbia kręcić nad polskim morzem i ma już swoje ulubione miejscówki.
— Spodziewam się powolutku kluczy do miasta, albo do Jastarni, albo do Kuźnicy, to chyba najbardziej. Do Juraty najmniej, no chyba że wtedy dostanę darmowy pokój w hotelu Bryza. Tak, ja to sobie bardzo cenię i bardzo się z tego cieszę, że mam okazję tak dużo czasu spędzić nad polskim morzem, bo jasne, że to są bardzo intensywne dni zdjęciowe, ale zawsze tam się znajduje chociażby pół dnia, żeby pojechać na rower, albo po prostu przejechać się do Kuźnicy, do przetwórni na jakiś pyszny obiadek, na nieoszukiwanego dorsza i po prostu popatrzeć chwilę w morze. Nawet słysząc mewy z pokoju hotelowego, to troszkę inaczej się wtedy egzystuje, niż kiedy się ma takie plany zdjęciowe w Warszawie.
Grająca jego serialową żonę Michalina Łabacz przyznaje z kolei, że praca na planie bywała trudna, ale również zachwyca się scenerią, w której przyszło jej pracować.
— Kręciliśmy [serial] latem i zimą, ale ciekawe jest to, jaka w ogóle jest pamięć, bo ja pamiętam słoneczne dni na Helu. Oczywiście warunki były różne, najczęściej były bardzo trudne, pogoda na Helu jest nieprzewidywalna, ale były to najpiękniejsze okoliczności przyrody i to jest cudowne w tej pracy, że właśnie można łączyć przyjemne z pożytecznym. Praca na Helu była cudowna.
Przed nami jeszcze tylko finał sezonu "Schedy" – serial będzie miał w sumie siedem odcinków – a z jego ekipą rozmawialiśmy także o tym, czy "Scheda" jest jak polskie "Yellowstone". A jeśli jesteście ciekawi, czy warto w ogóle sięgać po "Schedę", koniecznie zajrzyjcie do naszej recenzji: Scheda – recenzja serialu.