Top 10 najlepszych odcinków seriali w 2025 roku. "Rozdzielenie", "Andor", "The Pitt", "Pluribus" i inne
Redakcja
28 grudnia 2025, 10:01
Zanim wybierzemy najlepszy serial 2025 roku, doceniamy dziesięć godzin telewizji. Na naszej liście jest m.in. znakomity odcinek "Dojrzewania", niezapomniany "Andor", "Rozdzielenie" z Gemmą w roli głównej i ten wybitny pilot.
Zanim wybierzemy najlepszy serial 2025 roku, doceniamy dziesięć godzin telewizji. Na naszej liście jest m.in. znakomity odcinek "Dojrzewania", niezapomniany "Andor", "Rozdzielenie" z Gemmą w roli głównej i ten wybitny pilot.
10. Paradise – The Day

Ogólna ocena "Paradise" zależy od tego, na ile kupujecie serialową koncepcję, ale akurat "The Day" docenia się niezależnie od wszystkiego. Być może najbardziej stresujący odcinek telewizji w tym roku zabiera nas w przeszłość, wyjaśniając, jakie apokaliptyczne wydarzenie zesłało resztki ludzkości do podziemnego bunkra. Koniec świata przeżywamy w niemal rzeczywistym czasie, oglądając z rosnącym przerażeniem, jak upadają kolejne fundamenty stabilnej rzeczywistości, a panika popycha ludzi do dramatycznych działań. Całość uzupełnia osobista perspektywa agenta Collinsa (Sterling K. Brown), który mimo okoliczności stara się trzymać fason, jednocześnie rozpaczliwie walcząc o bliskich. Emocje, napięcie, wiarygodność – wszystko jest tu na najwyższym poziomie. [MP]
9. Studio – The Golden Globes

Pewnie za ten wspaniały odcinek powinniśmy, zgodnie z zaproponowaną tam nową świecką tradycją, podziękować Salowi Sapersteinowi. "Studio" imponowało jednoujeciową zabawą w "The Oner" i miało szaloną dwuczęściową końcówkę na CinemaConie, ale to właśnie komiczne Złote Globy zostały nam w pamięci najmocniej. Serial Setha Rogena i Evana Goldberga zawsze miał dostęp do największych gwiazd (wszak już pilot to nieoczekiwany popis Martina Scorsesego) i nie bał się portretować branży w satyrycznej konwencji, ale tu nastąpiła tego niesamowita kumulacja, z Jean Smart i Tedem Sarandosem włącznie. Każda kolejna przemowa i rosnąca frustracja Matta (Rogen), aż do pechowego zbiegu okoliczności, to komediowy majstersztyk. [KC]
8. Grupa zadaniowa – Vagrants

Przez pół sezonu twórcy stawiali fundamenty pod spotkanie pary głównych bohaterów, a gdy do niego doszło, dostaliśmy coś zupełnie nieoczekiwanego. Owszem, Tom (Mark Ruffalo) skończył jako zakładnik Robbiego (Tom Pelphrey), ale porwanie "najbardziej przygnębiającego gościa na świecie" okazało się dla obydwu niemal katartycznym doświadczeniem. To właśnie w momencie, gdy zamiast normalnego starcia przestępcy ze stróżem prawa, otrzymaliśmy poruszającą rozmowę dwóch udręczonych dusz, stało się jasnym, że "Grupa zadaniowa" to nie jest typowy kryminał, lecz coś znacznie lepszego. Podkreślony genialnym aktorstwem, kapitalnie napisany i zawierający więcej pamiętnych momentów "Vagrants" był natomiast punktem zwrotnym dla serialu, który potem już nie obniżył poziomu do samego końca. [MP]
7. The Last of Us – Through the Valley

"Through the Valley" to rzadki przykład odcinka, wobec którego były ogromne oczekiwania i wszystkie zostały spełnione. Będąc zdecydowanie najjaśniejszym punktem 2. serii "The Last of Us", ta iście spektakularna godzina telewizji przedefiniowała serialową narrację za sprawą TEGO twistu, prowadząc do niego starannie wytyczoną przez Craiga Mazina i reżysera Marka Myloda ścieżką. Całość zagrała idealnie, mimo że wyzwanie było podwójne. Zestawienie osobistego dramatu Ellie (Bella Ramsey) i Joela (Pedro Pascal) z rozpaczliwą walką o przetrwanie Jackson okazało się jednak strzałem w dziesiątkę, a rozłożenie uwagi na dwa równie mocne wątki jeszcze bardziej każdy z nich podkręciło. Trudno przebić coś takiego i jak pokazała przyszłość, to zadanie poszło już twórcom gorzej. [MP]
6. Obcy: Ziemia – In Space, No One…

Dużo narzeka się dziś, i słusznie, na nadmiar odcinków z retrospekcją jako zbyt prostym narzędziem narracji. Tymczasem "Obcy: Ziemia" wymyka się takiej krytyce, bo to właśnie odcinek typu "jak do tego doszło" okazał się najmocniejszym punktem mocno nierównego sezonu. Cofnięcie się do czasów sprzed katastrofy to, poczynając od tytułu, wielki hołd złożony filmowej serii, śledzimy bowiem stopniową zagładę załogi Maginota tak jak dawniej oglądaliśmy masakry na innych statkach, a równocześnie Noah Hawley jeszcze dobitniej niż twórcy oryginału pokazuje, że do unicestwienia ludzkości wcale nie potrzeba krwiożerczych kosmicznych gatunków, bo chciwość, zniechęcenie, banalna niekompetencja spokojnie załatwią sprawę… Są emocje, są refleksje, a Morrow (Babou Ceesay) udowadnia, dlaczego to on potrafi tam wszystkich przeżyć. [KC]
5. The Pitt – 7:00 P.M.

Wydawałoby się, że trudno będzie wyróżnić jeden odcinek "The Pitt" – całość polega przecież właśnie na wciągnięciu nas w dyżur, którego kolejne godziny następują płynnie. Jednak gdy w szpitalu miała zacząć się nocna zmiana, a bohaterowie powinni iść do domów, strzelanina na festiwalu zmieniła wszelkie grafiki i nastąpił odcinek wyjątkowy. Do medycznych procedur teoretycznie przekraczających możliwości stażystów (a nawet doświadczonej kadry) doszło przemieszanie życia zawodowego z prywatnym, gdy dr Robby nie mógł ocalić dziewczyny przybranego syna. Tego było zbyt wiele na nadwątlony już wcześniej system nerwowy lekarza, a w efekcie dostaliśmy poruszającą scenę załamania, którą zapamiętamy na pewno lepiej niż, skądinąd udany, występ w finale, za który Noah Wyle wreszcie zdobył Emmy. [KC]
4. Dojrzewanie – Episode 3

Jeśli chodzi o "Dojrzewanie", to każdy z czterech odcinków ma w sobie coś. Nad stresujące przesłuchania na komisariacie, koszmarną wizję brytyjskiej szkoły i obraz rodzinnego życia po katastrofie przedkładamy jednak godzinę najbardziej "gadaną". Konfrontacja Jamiego (Owen Cooper) z psycholożką (Erin Doherty) to seans wycieńczający w nieco inny sposób niż pozostałe odcinki. Pozornej statyczności ograniczenia przestrzeni i liczby postaci towarzyszy tu ciągła dynamika samej interakcji. Oskarżony o zbrodnię chłopak i doświadczona specjalistka rozmawiają o jego poczuciu własnej wartości i rodzinie, ale też o uprzedzeniach, języku, sytuacji, w której się znaleźli – a to wszystko wśród zmian nastrojów Jamiego i stojącego przed psycholożką wyzwania, by nie wypaść z profesjonalnej roli. Wyczerpujące i poruszające. [KC]
3. Rozdzielenie – Chikhai Bardo

Zimowa integracja z "Woe's Hollow"? A może finałowy "Cold Harbor"? Kandydatów do tytułu odcinka roku z 2. sezonu "Rozdzielenia" było kilku, ale my stawiamy na "Chikhai Bardo", które rzuciło światło na spowitą mgłą tajemnicy relację Marka (Adam Scott) z Gemmą (Dichen Lachman) i wprowadziło całkiem nowy poziom serialowego koszmaru. Raz po raz łamiąc nam serca, czy to widokiem rozpadającego się na drobne kawałeczki szczęśliwego życia zakochanej pary, czy z jakiegoś powodu skazanej przez bezduszną korporację na różne wymiary cierpienia kobiety, twórcy nikogo nie oszczędzali, ale efekt końcowy okazał się więcej niż satysfakcjonujący. Tak niezwykłą, na przemian odkrywczą i dewastującą, podróż w głąb udręczonej ludzkiej psychiki i stłumionej pamięci mógł nam zafundować tylko ten serial. [MP]
2. Andor – Who Are You?

Gdy doskonały scenariusz otrzymuje wsparcie wiarygodnej warstwy emocjonalnej, a drobiazgowe planowanie spotyka się z bezbłędną realizacją, efekt w postaci jednego z najlepszych serialowych odcinków roku nie może nikogo dziwić. Choć "Andor" już wcześniej pokazywał, jak działa imperialna machina propagandowo-polityczna, dopiero w "Who Are You?" zobaczyliśmy tego tragiczne skutki z tak bliska, co zrobiło wręcz porażające wrażenie. Masakra Ghorman zainscenizowana jako rezultat wewnętrznych niepokojów to perfekcyjna ilustracja z jednej strony metod okrutnego reżimu, a z drugiej ich tragicznych skutków dla nieświadomych jednostek po obydwu stronach barykady. "Gwiezdne wojny" bywały już bolesne, ale tak autentyczne i bliskie rzeczywistości nie były przy tym jeszcze nigdy. [MP]
1. Pluribus – We Is Us

Trochę paradoks, bo "Pluribus" zachwycał nas w 1. sezonie coraz bardziej, a nie coraz mniej, jednak kiedy przyszło do wyboru jednego odcinka, nie zdecydowaliśmy się ani na atomowy finał, ani na olśniewające wizualnymi środkami w pokazaniu samotności "The Gap". Postawiliśmy na odcinek, od którego wszystko się zaczęło. Pewnie trochę kierowało nami to, że właśnie po całym sezonie możemy tak naprawdę docenić, jak spójną, autorską wizję Vince Gilligan zaproponował od samego początku. A trochę przeważyły inne powody.
No bo ile razy już to widzieliśmy? Naukowcy w swoich obserwatoriach i laboratoriach, bezradni wobec momentu, kiedy zagłada ludzkości faktycznie następuje. "We Is Us" wspaniale jednak łączy tę znajomą konwencję z oryginalnością, więc często jesteśmy podczas apokaliptycznego seansu równie przerażeni i zdezorientowani jak Carol Sturka (Rhea Seehorn) – wiecznie niezadowolona, mierząca się z żałobą, mocno nieoczywista kandydatka na zbawczynię naszego niedoskonałego gatunku. Świetnie było powoli zgłębiać wizję Gilligana – ale jakie intensywne emocje towarzyszyły nam, kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy, co tam się właściwie wyprawia. [KC]