Kit tygodnia: The Rain – duński deszcz wciąż pada
Duński deszcz wciąż pada i wciąż nie ma to większego sensu, przynajmniej jeśli liczyliście na porządną postapokalipsę, a nie młodzieżowy dramat, którego bohaterowie biegają bez ładu i składu. W 2. sezonie "The Rain" liczba fabularnych bzdurek jeszcze wzrasta, bo do deszczu, którego nigdy sensownie nie wyjaśniono, dochodzi element superbohaterski, a satysfakcjonujących odpowiedzi wciąż brak. Nie żeby serial kiedykolwiek planował je dawać.
To zawsze była raczej opowieść o tym, co się dzieje z ludźmi w obliczu końca świata, niż o tym, jak do tego końca świata doszło. Problem w tym, że element ludzki również coraz bardziej zawodzi. Grupka głównych bohaterów uprawia ciągłą bieganinę po lesie, wszyscy kłócą się, godzą, łączą w pary i rozstają co kilka odcinków, niekoniecznie trzymając się jakiejkolwiek logiki, byle do przodu. I wszyscy, dosłownie wszyscy udowadniają co chwila, że są wyjątkowo odporni na uczenie się i już dawno powinni zginąć, skoro ten świat taki okrutny.
Brakuje też charyzmatycznego antagonisty – czy jakiegokolwiek antagonisty, który ma twarz. Dzieciaki z "The Rain" wciąż przechytrzają a to tajemniczych komandosów, a to enigmatyczne organizacje, ale trudno poczuć satysfakcję, kiedy agenda owych przeciwników wydaje się w najlepszym razie ledwie zarysowana. Nie sądzę, żebym miała oglądać 3. sezon, jeśli jakimś cudem będzie. A muszę przyznać, że mimo wszystko polubiłam te dzieciaki. [Marta Wawrzyn]