"Blindspot"
Bartosz Wieremiej: "Blindspot" to poprawny serial – wciąż jeszcze nie wpadłem na lepsze określenie. Jednak docenić należy, że w ostatnich tygodniach zanotowano postęp we wszystkich sferach, w których zawiódł pilot serialu.
Agenci FBI wydają się nieco mniej bezbarwni niż na początku. Emocjonalne wynurzenia nabrały trochę głębi. Niektóre wspomnienia Jane (Jaimie Alexander) – pozostańmy na razie przy tym imieniu, spoilery itp. – prowadzą do fajnych momentów. Dodatkowo twórcy serialu z coraz większą wprawą bawią się prawdą, kłamstwem i wszystkim, co pomiędzy. Umiejętnie też grają magicznym słówkiem "zaufanie" i jego brakiem.
I choć wciąż jest to produkcja, która aspiruje do bycia czymś więcej, niż jest, to na tle licznych porażek obecnej jesieni, wypada całkiem dobrze.
Marta Wawrzyn: Sieczka w wydaniu NBC podoba mi się troszkę bardziej niż sieczka CBS-owska, o której będzie za chwilę - ale wciąż nie rozumiem, po co komu w 2015 roku takie seriale. Wątek główny "Blindspot" to totalne bzdury, a sprawy tygodnia są tak nieciekawe, że po trzech odcinkach umierania z nudów chyba już to sobie odpuszczę całkiem. Nie cierpię tracić czasu, a "Blindspot" to dla mnie definicja straty czasu czy też telewizyjnego zapychacza.
To po prostu typowy serialowy pustak, który nic nie wnosi. I nawet wyrazista Jaimie Alexander nie wystarczy, żeby miała przełknąć wszystkie jego wady. Koneserów gatunku pewnie będzie ten półprodukt nieustannie cieszył, dla mnie każdy kolejny odcinek to coraz większa męka.